„W pogoni za wielkością”. Rusza przedsprzedaż książki o Durancie!

skroluj w dół
Źródło zdjęcia:
Wydawnictwo SQN

Ruszyła przedsprzedaż książki „Kevin Durant. W pogoni za wielkością”. MVP Magazyn objął oficjalnym patronatem książkę wydaną przez Wydawnictwo SQN. Jej oficjalna premiera zaplanowana jest na 12 kwietnia.

KSIĄŻKA JEST DOSTĘPNA TUTAJ (KLIK)

Wybitny strzelec, jakiego NBA jeszcze nie widziała. Larry Bird nie był tak szybki, Magic Johnson nie miał takiego zasięgu, a Michael Jordan nie miał 208 centymetrów wzrostu. Durant trzyma piłkę jak Allen Iverson, rzuca jak Dirk Nowitzki i ma instynkt Kobego Bryanta. A do tego jest tak duży jak Hakeem Olajuwon. Kevin Durant jest jednak niepowtarzalny.


W 2016 roku KD wyruszył na poszukiwanie mistrzostwa. Trafił do Golden State Warriors, z którymi już w pierwszym sezonie wyrwał tytuł z rąk LeBrona Jamesa i jego Cleveland Cavaliers. Durant był najlepszym strzelcem wszystkich spotkań i zdobył upragnioną statuetkę MVP Finałów.


- Pamiętam, jak Kevin wręczał mi medal za zwycięski konkurs wsadów w Barcelonie w 2012 roku. Stojąc obok niego i widząc jego wzrost pomyślałem sobie, że naprawdę nie chciałbym go bronić na parkiecie. To książka o wybitnym koszykarzu, którego pseudonim Slim Reaper nie jest przypadkiem - przyznaje Rafał „Lipek” Lipiński.


Uznany reporter Marcus Thompson prześledził inspirującą historię Duranta: od dzieciństwa spędzonego w biedzie przez awans do drużyn uniwersyteckich aż do gry w NBA, gdzie od początku kariery KD był wielką gwiazdą. Mimo poważnych kontuzji cały czas wchodził na jeszcze wyższy poziom. Autorem epilogu do książki jest Michał Górny. 


Fragment książki:


"Ceremonia otwarcia sezonu w 2018 roku dobiegła końca. Komisarz NBA Adam Silver zajął swoje miejsce na trybunie. Warriors odebrali mistrzowskie pierścienie. Odsłonięto baner upamiętniający zdobycie tytułu mistrza 2017/18, przedstawiono wszystkich członków drużyny. Nadszedł czas na rozpoczęcie spotkania.

 

Zawodnicy pierwszej piątki Warriors rozpięli i zdjęli białe bluzy z kapturem od Nike, z czarnymi wykończeniami i złotymi akcentami, pod którymi ukazały się białe koszulki gospodarzy, a następnie pozbyli się czarnych, zdzieralnych spodni dresowych. Quinn Cook podszedł do stolika sędziowskiego i stanął w pobliżu połowy boiska. Rozgrywający trzeci sezon obrońca pełnił w Warriors funkcję skutecznego strzelca wchodzącego z ławki, dlatego nie musiał się jeszcze rozgrzewać. Ustawił się jednak w miejscu, z którego mógł rozpocząć nowy sezon zgodnie z tradycją.

 

Przed pierwszym gwizdkiem Durant jak zwykle skupił się na energicznym powitaniu pracowników klubu. Chłopców od podawania piłek. Asystentów trenera. Ochroniarzy drużyny. Statystyków. Kolegów z ławki rezerwowych. Przybił piątki z pracownikami ochrony stadionu. Podał rękę asystentowi trenera przygotowania fizycznego, Rogerowi Sancho, a następnie obaj objęli się w krótkim, ale mocnym uścisku. To samo zrobił z Shaunem Livingstonem, a potem przybił piątkę z Andre Iguodalą. Później Durant ruszył wzdłuż ławki rezerwowych, zbijając piątki, jedną po drugiej, z wszystkimi członkami kadry szkoleniowej. Klepnął w pierś nowego zawodnika Warriors, Alfonzo McKinniego. Przytulił rezerwowego, wysokiego Jonasa Jerebko. Na samym końcu tej serii pozdrowień, po tym jak Durant przeszedł całą drogę od linii końcowej do linii środkowej parkietu, czekał na niego Cook.

 

Durant i Cook mieli własny system uścisków dłoni, złożony z serii piątek i gestów, które opanowali do perfekcji. Quinn zajmował szczególne miejsce w przedmeczowym rytuale Kevina: na samym końcu kolejki. To dlatego, że był z nim od samego początku.

 

Cook wciąż jest tym wszystkim zdumiony. Nie tym, że dostał się do NBA jako mierzący 188 centymetrów wzrostu, ważący niespełna 85 kilogramów obrońca. Nie tym, że reprezentuje barwy mistrzów świata i na dowód tego może pokazać własny pierścień. Chodzi o to, że mógł doświadczyć tego wszystkiego z Durantem, starszym bratem ze swojej drugiej rodziny.

 

– To szalone, jeśli się nad tym zastanowić – powiedział Cook. – Jak w ogóle do tego doszło?

 

Ta rodzina jednak jest rodziną z wyboru. Nie płynie w nich ta sama krew, ale mają wspólne korzenie w tej samej glebie. Łączy ich ten sam duch i Cook wie to najlepiej. Jeszcze nie tak dawno temu potrzebował tej rodziny, by przetrwać najgorsze chwile swojego życia. Właśnie wtedy pomogli mu ci ludzie – w sposób, którego nie zapomina się nigdy. Kiedy w 2008 roku zmarł ojciec Cooka, Durant i inni koszykarscy towarzysze zaoferowali mu wsparcie, na wiele lat przed tym, zanim trafił do NBA."

KSIĄŻKA JEST DOSTĘPNA TUTAJ (KLIK)

Obserwuj nas w mediach społecznościowych

NBA
Otwórz stronę MVP na swoim
urządzeniu mobilnym i zapisz ją na pulpicie. Będziesz mieć dostęp do najnowszych artykułów w zasięgu ręki!
lifestyle
kadra
nba
biznes