Reprezentacja Polski zagrała fantastyczną pierwszą połowę, ale w drugiej zdecydowanie zabrakło nam pomysłu na grę w ataku w drugiej. Pomysłu brakowało nam także na upilnowanie Guerschona Yabusele, który zdobył 36 punktów. Ostatecznie przegraliśmy 76:83.
Igor Milicic znów zaskoczył pierwszą piątką. Wyszliśmy w składzie Pluta - Loyd - Ponitka - Dziewa - Balcerowski. Już po kilku sekundach udało nam się zdobyć punkty. Olek Balcerowski po świetnym podaniu od Mateusza Ponitki trafił znad kosza. Francuzi szybko odpowiedzieli, a biało-czerwoni mieli problem z upilnowaniem Yabusele, który trafiał z faulem czy nawet z obwodu. Trójkolorowi uciekli nam na siedem „oczek”, ale wtedy szybkie pięć punktów zdobył Andrzej Pluta, a walczący z wirusem Kamil Łączyński świetnie uruchamiał pod koszem Dominika Olejniczaka. W pewnym momencie to my wypracowaliśmy sobie cztery punkty przewagi, ale po czasie wziętym przez Frederica Fauthouxa trójkolorowi prowadzili 27:24.
W kolejnej kwarcie przez dobrych kilka minut nie mogliśmy zdobyć punktów, a Francuzi odjechali nam już nawet na dziewięć „oczek”. Naszą niemoc najpierw przerwał Jordan Loyd, a po zejściu Olka Balcerowskiego nasza gra zaczęła wyglądać coraz lepiej. Dominik Olejniczak stawiał świetne zasłony - najpierw dzięki niej z obwodu trafił Mateusz Ponitka, a chwilę później nasz podkoszowy znów został świetnie obsłużony przez Kamila Łączyńskiego. Mimo kontrowersyjnych gwizdków sędziów, udało nam się wyjść na prowadzenie 44:41 po pierwszej połowie.
Po zmianie stron wyglądaliśmy naprawdę dobrze. Ścinaliśmy pod kosz, twardo broniliśmy i wcale nie byliśmy w tej części meczu gorsi w walce o zbiórki. Utrzymywaliśmy prowadzenie, ale Francuzi mieli w składzie Yabusele, który grał swój najlepszy mecz na tym turnieju. Zdobył osiem kolejnych punktów dla swojej ekipy, wyprowadzając trójkolorowych na pięciopunktowe prowadzenie. W ataku cały czas brakowało nam pomysłu, a zasłony Olka Balcerowskiego nie wnosiły nic do naszej gry. W osiem minut zdobyliśmy zaledwie siedem punktów. Brakowało nam tego, co działało w pierwszej połowie - czyli Kamila Łączyńskiego i Dominika Olejniczaka. Piekielnie ważną trójkę w trudnym momencie trafił Michał Sokołowski po świetnym podaniu Balcerowskiego. Po 30 minutach gry przegrywaliśmy 55:60.
Francuzi zaczęli ostatnią część meczu w najlepszy możliwy sposób - od trójki Yabusele. My wciąż nie miliśmy pomysłu na grę w ofensywie, a Yabusele znów trafił z tej samej pozycji. Francuzi uciekli nam już na 13 „oczek”, a Igor Milicic musiał interweniować biorąc drugi czas w drugiej połowie. Polacy walczyli, ale cały czas brakowało nam zbiórek. W pewnym momencie nasi rywale mieli więcej zebranych piłek na atakowanej tablicy. Udało nam się nieco odrobić stratę po rzucie Ponitki, ale Yabusele odpowiedział dobitką z faulem. Tym samym odpowiedział Jordan Loyd, a w kolejnej akcji faulowany przy rzucie był Balcerowski, który nie trafił jednak żadnego rzutu z linii. Na całe szczęście w kolejnej akcji z obwodu trafił Kamil Łączyński, a przewaga Francuzów zmalała do pięciu "oczek". Gdy wydawało się, że zaczynamy zbliżać się do rywali, Olek Balcerowski po raz kolejny nie zabezpieczył zbiórki. Kibice zgromadzeni w Spodku nie mogli zrozumieć, dlaczego na parkiecie nie pojawiał się Dominik Olejniczak, który grał naprawdę świetne zawody w ataku. Kolejną szansę na powrót w tym meczu dał nam Michał Sokołowski, który efektownie trafił z faulem w kontrze. Traciliśmy już tylko 4 "oczka" na 45 sekund do końca. Wtedy jednak punktów nie zdobył Jordan Loyd, a Francuzi odpowiedzieli trójką. Ostatecznie przegraliśmy 76:83.
Dzięki temu, że przegraliśmy mniej, niż ośmioma punktami - wciąż mamy szansę na pierwsze miejsce w grupie. Jeśli wygramy w czwartek z Belgią, to mamy pewne drugie miejsce. Aby wygrać grupę, Francja musi przegrać z Islandią.