Fenomen Caitlin Clark. #22 zmienia kobiecą koszykówkę

skroluj w dół
Źródło zdjęcia:
Instagram.com

Jeśli interesujesz się koszykówką i jakimś cudem do tej pory nie obiło Ci się o uszy nazwisko Caitlin Clark, najwyższy czas to zmienić.

Nie dlatego, że regularnie przyćmiewa największe gwiazdy amerykańskiego sportu, a ESPN poświęca jej osobną rubrykę. Po prostu szkoda byłoby przeoczyć  karierę, która z meczu na mecz staje się coraz bardziej niewiarygodna.

Pełne hale

10 stycznia 2024 roku. Mecz Iowa vs Purdue. Na trybunach hali Uniwersytetu Purdue w stanie Indiana zasiada 14 876 kibiców, dokładnie tyle, ile wynosi jej pojemność. To zaledwie czwarty raz w historii uniwersytetu, kiedy hala wypełniła się po brzegi przy okazji meczu kobiecej koszykówki. Nie jest to jednak efekt wybitnych osiągnięć miejscowej drużyny. Choć Biolermakers nie spisują się najgorzej i wygrały przed tym spotkaniem 9 z 14 spotkań, powód wysokiej frekwencji jest inny. Na kampus zawitała Caitlin Clark. Największa gwiazda uniwersyteckich parkietów w USA.

fot. X/EthanAHanson

Nie było w tym nic dziwnego, że Clark i jej drużyna zapełniły halę gości. W tym sezonie, prawdopodobnie ostatnim w wykonaniu Caitlin przed przystąpieniem do Draftu WNBA, zapełnianie hal to jej specjalność. Podobnie jak wygrywanie. Po 17 meczach obecnego sezonu, z jedną porażką na koncie, Iowa Hawkeyes prowadzą w konferencji Big Ten i według rankingu Associated Press są dziś uznawane za trzecią drużynę w kraju, po uniwersytetach South Carolina i UCLA. Nie przywiązujcie jednak zbyt dużej uwagi do tych rankingów. Także rok temu Iowa uznawana była za zespół gorszy, niż South Carolina Gamecocks. Kiedy w Final Four (półfinale) krajowego turnieju NCAA obie drużyny wpadły na siebie, mało kto spodziewał się, że broniące tytułu mistrzowskiego dziewczyny z Południowej Karoliny, które nie przegrały do tamtej pory żadnego meczu w sezonie (bilans 36-0!) ulegną Iowie. Dla Hawkeyes był to pierwszy występ w Final Four od 30 lat. Gamecocks nie przegrały od 42 spotkań. A jednak kiedy syrena końcowa zabrzmiała w American Airlines Center, Caitlin Clark z radością wyrzuciła piłkę w górę. Właśnie rzuciła krajowym mistrzyniom 41 punktów, bijąc rekord Final Four i zapewniła swojemu zespołowi awans do wielkiego finału. Kilka dni wcześniej, w ćwierćfinałowym meczu z Louisville, również zaaplikowała rywalkom 41 punktów, kompletując przy tym triple-double. Nietrudno się domyślić, że także tego nikt wcześniej nie dokonał. I dopiero w finale Hawkeyes musiały uznać wyższość fantastycznym w tamtym sezonie dziewczynom z LSU. Wielu kibiców liczy na to, że za trzy miesiące to Clark będzie cieszyć się z krajowego mistrzostwa. Ale po kolei.

Dominacja od najmłodszych lat

Mało kto zdominował swoją ligę w sportach zespołowych w taki sposób, jak w ostatnich latach robi to Caitlin Clark. Poza parkietem nie przypomina gwiazdy sportu i trudno powiedzieć, żeby sława zyskana w ostatnich miesiącach uderzyła jej do głowy. I wierzcie mi, nie przesadzam z tą sławą. Niech przykładem tego będą kontrakty reklamowe, które zawarła w ostatnich tygodniach. Od 2021 roku sportowcy z NCAA mogą podpisywać lukratywne umowy reklamowe. Wcześniej organizacja zarabiała miliardy na ich wizerunku, podczas gdy im nie wolno było wziąć choćby dolara od kogokolwiek. Przez 115 lat istnienia NCAA zawodnikom miał wystarczać fakt, że dostawali możliwość nauki, której koszt pokrywały uczelnie. Nic dziwnego, że choćby w przypadku NBA tak wiele było przypadków zawodników, którzy po roku na uniwerku zgłaszali się do Draftu, nawet jeśli nie mieli zagwarantowanego wyboru. Oprócz oczywistego prestiżu, chodziło także o finanse. Teraz, na szczęście, jest inaczej.

Dzięki tej rewolucyjnej zmianie Caitlin Clark może dziś spieniężać swój wizerunek. Kilka miesięcy temu jako pierwszy sportowiec z NCAA podpisała kontrakt z gigantem ubezpieczeniowym State Farm. Dołączyła tym samym choćby do Chrisa Paula, Patricka Mahomesa, Jimmy’ego Butlera, Jimmy’ego Fallona, Drake’a czy Ludacrisa, którzy reprezentują firmę wartą dziesiątki miliardów dolarów. Dwa miesiące później podpisała kontrakt z Gatorade. Ma na koncie umowy także z siecią supermarketów Hy-Vee, producentem samochodów Buick i Nike. Nieźle jak na 22-latkę, która nie spędziła choćby minuty na zawodowych parkietach.

To jednak nie pierwszy raz, kiedy rzeczy dzieją się zbyt szybko jak na jej wiek. Jeszcze zanim postawiła stopę na licealnych parkietach, otrzymała pierwsze oferty rekrutacyjne…z uniwersytetów. Zgodnie z protokołami rekrutacyjnymi NCAA, szkoły nie mogą kontaktować się bezpośrednio z graczem ani jego rodziną aż do trzeciej klasy szkoły średniej. Najlepsze uczelnie w kraju przez dwa lata dzwoniły więc do jej licealnej trenerki, Kristin Meyer. A Caitlin zachwycała coraz większe rzesze kibiców w stanie Iowa.

Rodzice Caitlin chcieli uchronić ją od całego hype’u i całkiem dobrze im się to udało. Przez pewien czas to oni rozmawiali z przedstawicielami uczelni, aby nie obciążać tym wciąż bardzo młodej córki, która w międzyczasie zaliczyła na licealnych parkietach 60-punktowy występ . Z czasem Caitlin sama zaczęła prowadzić rozmowy z potencjalnymi trenerami. Decyzję podjęła tuż przed rozpoczęciem ostatniej klasy. Wcześniej rodzina Clarków odwiedziła uczelnie w całym kraju — na zachodnim wybrzeżu Oregon i Oregon State, na południu Texas i Floridę, na wschodnim wybrzeżu Duke, a na Środkowym Zachodzie, skąd pochodzi, m.in. uniwersytety Iowa, Iowa State, Drake, Notre Dame i Creighton. Ostatecznie, choć starały się o nią topowe programy koszykarskie w kraju, Clark zdecydowała się na Uniwersytet Iowa, oddalony o niecałe dwie godziny jazdy od domu. Od sezonu 92/93 Iowa Hawkeyes nie grały w Final Four, nie mówiąc już o tym, że nigdy nie zaznały mistrzostwa NCAA. Licealną karierę Clark zakończyła z 2547 punktami na koncie – czwartym wynikiem w historii stanu Iowa.

Caitlin Clark i Paige Bueckers. Historie nierozłączne

Kiedy tylko postawiła stopę na parkietach NCAA, wiadomo było, że mamy do czynienia z kimś szczególnym. Pierwszy rok skończyła jako najlepiej punktująca i druga najlepiej asystująca zawodniczka w kraju. Dwie najważniejsze nagrody wręczane debiutantkom, Tamika Catchings Awards i WBCA Freshman of the Year, odebrała wraz z innym cudownym dzieckiem amerykańskiej koszykówki, Paige Bueckers, o której miałem przyjemność pisać na łamach MVP Magazyn, kiedy grała jeszcze w liceum. Nie da się opisywać losów jednej zawodniczki, nie wspominając o drugiej. Dla kobiecej koszykówki uniwersyteckiej są jak Larry Bird i Magic Johnson. Pierwszy sezon na uniwersyteckich parkietach Paige zakończyła wygrywając każdą z czterech renomowanych nagród dla Zawodniczki Roku (AP Player of the Year, Naismith College Player of the Year, USBWA Women's National Player of the Year i  John R. Wooden Award). Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, by debiutantka wygrała którąkolwiek z nich. Paige wygrała wszystkie cztery. Ale dziewczyny wybrały całkiem inne drogi. Caitlin Clark dołączyła do lokalnego uniwersytetu, który nie pamiętał już, co to sukcesy na koszykarskim parkiecie. Bueckers trafiła do UConn Huskies, najbardziej utytułowanej kobiecej drużyny w kraju, która 11-krotnie wygrywała krajowe mistrzostwo. W latach 2013-2016 Huskies zrobiły to cztery razy z rzędu! W pierwszy roku na parkietach NCAA, dziewczyny spotkały się na etapie Sweet 16 – 1/8 turnieju NCAA. Oczy całej koszykarskiej Ameryki skierowane były w stronę pojedynku dwóch wschodzących gwiazd, ale mecz był raczej jednostronny. Huskies wygrały 20 punktami, a ich przygoda z turniejem i fantastyczny debiutancki sezon Bueckers zakończyły się dopiero w półfinale. Warto przypomnieć, że był to sezon zdominowany przez pandemię koronawirusa, więc popisy obu zawodniczek odbywały się przy pustych trybunach.

Kolejne kilkanaście miesięcy było dla Paige bardzo trudne – w sierpniu 2021 roku przeszła operację kostki, w grudniu potrzebna była operacja kolana. W sierpniu 2022 roku zerwała ACL i zawiesiła karierę (sportowcy w NCAA mogą skorzystać z tzw. redshirt year i przedłużyć karierę uniwersytecką o rok). Dziś znów możemy oglądać ją w akcji w koszulce UConn.

Obie dziewczyny w 2019 roku poprowadziły reprezentację USA do Mistrzostwa Świata U19. Bueckers wybrana została MVP turnieju. Dwa lata później, kiedy rok starszej Paige nie było w składzie, to Caitlin zgarnęła statuetkę MVP wraz z kolejnym złotym medalem.

W pogoni za rekordami

Kiedy Paige leczyła kontuzje, Caitlin Clark ugruntowała swoją pozycję największej sensacji w uniwersyteckiej koszykówce i wzięła się za bicie rekordów. W swoim drugim sezonie była najlepsza w kraju pod względem punktów (27,0), asyst (8,0), triple-doubles (5), 30-punktowych występów (11) i w wielu innych kategoriach. Została pierwszą zawodniczką w historii NCAA, która zakończyła sezon jako najlepiej punktująca i najlepiej asystująca zawodniczka w I dywizji (najwyższym poziomie rozgrywek). Ale w turnieju nie poszło już tak dobrze. Hawkeyes rozstawione z #2 już w drugiej rundzie sensacyjnie przegrały z dużo niżej notowaną drużyną Creighton. A potem przyszedł trzeci rok i niewiarygodne występy w turnieju NCAA, o których wspomniałem na początku artykułu. Jeśli do tej pory Caitlin uznawana była za niezwykły talent, w marcu 2023 stała się ogólnokrajowym fenomenem.

W sezonie regularnym 22/23, za który zgarnęła wszelkie możliwe indywidualne nagrody, znów była najlepiej asystującą zawodniczką w kraju. W obecnych rozgrywkach, ze średnią 7,7 asyst na mecz ustępuje jedynie McKennie Hofschild z CSU. W połączeniu z nielimitowanym dystansem, z którego trafia rzuty, w pojedynkę sprawia, że atak Hawkeyes jest nie do zatrzymania dla większości uczelni. Jej dominacja wynika właśnie z wszechstronności, choć jej znakiem firmowym są rzuty z odległości, które do tej pory zarezerwowane były dla Stephena Curry’ego i Damiana Lillarda. Spójrzmy choćby na game-winnera, którego zaaplikowała Michigan State kilka dni temu:

Chwilę wcześniej zaaplikowała rywalce blok, który sam w sobie byłby sportowym wydarzeniem dnia, a następnie skompletowała 40-punktowy występ, przyćmiony (ale tylko trochę) przez błąd w zegarze wyświetlanym podczas transmisji na żywo w telewizji Peacock, który widzicie na nagraniu powyżej. Sprzed telewizora wydawało się bowiem, że Clark oddała rzut na zwycięstwo już po syrenie końcowej. W rzeczywistości wyrzuciła piłkę z rąk na 0,1 sekundy przed końcem.

Mecz po meczu, w swoim prawdopodobnie ostatnim sezonie na uczelni, Clark zachwyca publiczność i przeskakuje kolejne nazwiska na tablicach rekordów. Niedawno stała się pierwszym zawodnikiem w historii NCAA (męskiej i żeńskiej), który uzbierał 3000 punktów, 750 zbiórek i 750 asyst. W tym samym meczu, przeciwko Loyola, pobiła rekord asyst konferencji Big Ten. Najważniejszy rekord, który ma szansę pobić przed opuszczeniem murów uczelni, to 3,527 punktów w karierze, które uzbierała Kelsey Plum. Ze względu na zasady naboru do WNBA (zawodniczki muszą skończyć 22 lata, aby przystąpić do Draftu), kariery akademiczek są często dużo bardziej owocne, niż w przypadku mężczyzn, spośród których ci najbardziej utalentowani opuszczają kampusy zazwyczaj po roku gry. Stan punktów Caitlin Clark na 11 stycznia to 3244. Aby pobić krajowy rekord przed końcem sezonu regularnego, musiałaby rzucać 21,8 punktów na mecz. Spójrzcie na jej średnią punktów w tym sezonie. Jeśli nie wydarzy się nic nieoczekiwanego, rekord powinna mieć w kieszeni. Na dzień dzisiejszy jest też druga na liście średniej punktowej w trakcie akademickiej kariery (27,7), ustępując jedynie Patrici Hoskins, która reprezentowała Mississippi Valley State w latach 1985-1989.

Fenomen Caitlin widać po tysiącach młodych fanek i fanów, którzy noszą jej koszulki w trakcie meczów. I nie tylko. Po świętach Bożego Narodzenia, w trakcie transmisji meczu Hawkeyes, realizator raz po raz pokazywał zdjęcia wysłane przez widzów, których dzieci pod choinkę zażyczyły sobie koszulkę z numerem #22.

Choć w świecie kobiecej koszykówki nie brakuje wybitnych nazwisk, Caitlin Clark ma szansę wynieść WNBA na nowy poziom popularności, jeśli zdecyduje się przejść na zawodowstwo. Kiedy przed sezonem 2023/24 Iowa zagrała mecz towarzyski na stadionie futbolowym, ponad 55 000 ludzi przyszło oglądać w akcji drużynę Hawkeyes. Zgadliście – to także rekord.

Może zakręcić się w głowie od tych liczb. Ale koszykówka jest prosta, a najprostsze rzeczy sprawiają najwięcej przyjemności. Nie ma więc powodu pamiętać wszystkich tych cyferek. Wystarczy włączyć jeden z najbliższych meczów Hawkeyes i doświadczyć tego na własne oczy. A liczbami niech się zajmą inni. Tak jak wspominałem, ESPN prowadzi specjalną rubrykę poświęconą Caitlin, w której śledzi wszystkie jej poczynania i rekordy. A tych, wszystko na to wskazuje, w najbliższym czasie nie zabraknie.

Grzegorz Kordylas

Obserwuj nas w mediach społecznościowych

NBA
Otwórz stronę MVP na swoim
urządzeniu mobilnym i zapisz ją na pulpicie. Będziesz mieć dostęp do najnowszych artykułów w zasięgu ręki!
lifestyle
kadra
nba
biznes